U STÓP KAZBEGU

15:35

21 pazdziernika wybralismy sie marszrutka z dworca Didube 150 km na polnoc od Tbilisi w Kaukaz Wysoki do miejscowowsci Stepantsminda (dawniej Kazbegi). Jechalismy Gruzinska Droga Wojenna, ktora poza 20 km odcinkiem bez asfaltu jest w calkiem niezlym stanie. Oczywiscie dziur sporo, tak tez i dzikich zakretow, a w dol z jakies 20 m. Gruzinscy kierowcy to szalency, z gorki na zakretach oczywiscie trzeba zjezdzac na luzie, najprzyjemniej jechac tuz przy krawedzi(bo najmniej dziur), a zycie bez klaksonu to nie zycie.Wiec mknelismy tak przez gruzinskie gory i przezylismy tylko dlatego, ze spotkalismy w marszrutce 3 Polakow _Andriuszke, Rafala i Michaila, ktorzy mieli spory zapas zoladkowej gorzkiej (najlepszy lek prewencyjny na biegunke) i czestujac nas nia, oslabili nasz instynkt samozachowawczy, co pozwolilo nam jechac dalej. Do autobusowej zabawy przylaczyli sie miejscowi i tak przezylismy 3 godziny jazdy. Kiedy dotarlismy na miejsce- zastalismy snieg i mgle i zrobilo nam sie smutno, ze najprawdopodobniej nie zobaczymy szczytu Kazbega. Chlopaki zabrali nas do milego Geusthausu u Nazi, po czym postanowilismy zrobic sobie spacer do malego Monastyru Cminda Sameba (swietej Trojcy) lezacego na wysokosci 2180 m.n.p.m. Tego dnia nic nie zobaczylismy. Nastepnego ranka jednak zapowiadala sie duzo lepsza pogoda. Ruszylismy wiec razem z chlopakami jeszcze raz do kosciolka z mysla pojscie dalej szlakiem na Kazbek do lodowca. Po drodze zatrzymala sie lada niwa i kierowca zaproponowal ze podwiezie nas na gore za 25 lari wiec przystalismy na ta propozycje. Jechalismy wiec w 6 lada niwa w sniegu, ostro pod gorke droga jak jelita. I w koncu stalo sie- lada zakopala sie. Po polgodzinnej akcji ratunkowej- pchania, ciagniecia, podwazania, wolania kolegow i nastepnych kolegow poddalismy sie i ruszylismy na piechote dalej.

Bylo warto. Widoki nie do zapomnienia i nawet Kazbek pokazal swoje oblicze:)
W czasie wedrowki towarzyszyly nam wierne sabaki:)
Wieczorem dotarlismy z powrotem do pensjonatu gdzie Nazi przywitala nas pyszna kolacja. Gruzinskie jedzenie to na prawde cos. Poznalismy sie tez z grupa 12 Izraelczykow, z ktorymi spedzilismy wieczor i pol nocy, przy czaczy winie i spiewach. Andriuszka razem z naszymi chorkami wykonal brawurowo "Jestem muzykantem konszabelantem"- nasi zydowscy koledzy szybko podlapali melodie i filmik najprawdopodobniej wyladuje na youtube:) "Dluga rura, krotka rura".....:):)

You Might Also Like

0 komentarze

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...