Podróż z dzieckiem jest dużo łatwiejsza w krajach, które gwarantują stabilną temperaturę, dużo słońca i ciepłe morze. Nie można tego powiedzieć o Islandii i może to przyczyna, dla której rzadko wybiera się ten kraj na wyjazd z dziećmi, zwłaszcza małymi. Kiedy, tuż przed naszym wyjazdem przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu informacji o podróżowaniu po Islandii, wpisując hasła „Islandia z małym dzieckiem” itp., nie byłam w stanie znaleźć wielu wpisów z praktycznymi wskazówkami. Czy rodzice faktycznie nie zabierają maluchów w takie rejony? To jeszcze bardziej potęgowało moje i tak spore obawy odnośnie tej podróży. Prawie trzy tygodnie w krainie śniegu i lodu, gdzie temperatura latem to średnio 16 C, z synkiem, który dopiero co skończył 19 miesięcy? Rodzina i znajomi w najlepszym wypadku unosili brwi ze zdziwieniem, kiedy opowiadaliśmy o swoich planach.
Nie było nas tutaj całe wieki. Wiele się zmieniło od czasu ostatniego posta. Zdążyliśmy się pobrać i nawet rozmnożyć. Do naszej dwójki dołączył mały Kazik, który w listopadzie skończył już 2 lata. Dodatkowo znowu postanowiliśmy podnieść wskaźnik dzietności w naszym kraju i spodziewamy się w najbliższym czasie narodzin pary bliźniaków – również płci męskiej. Jestem obecnie na L4, potem czeka mnie urlop macierzyński i to natchnęło mnie do tego, żeby wskrzesić tego bloga. Tym razem będziemy pisać o podróżach małych i dużych z jednym,a potem mam nadzieję trójką potomstwa. Albo też i bez nich. Bo podróżować z dzieckiem jest całkiem fajnie, chociaż podróżować od czasu do czasu bez dziecka również. Zaczniemy od czerwcowej podróży na Islandię. 31.12 to chyba dobra data na nowy początek.