O tym, ze Polska jest cala w budowie, Tata potrafi jezdzic jak Robert Kubica, i jak z dwoch Poliakow zrobilo sie 12
21:4718.10.11 o 13.05 odlatywal samolot do Tbilisi. O 12.20 bylismy jeszcze w Jankach. Wszystko przez Euro 2012. Droga Katowice- Warszawa jednym pasem stala. Przebudowy na calej dlugosci. Niestety nie przewidzielismy tej okolicznosci i droga zajela nam 2 godziny dluzej niz powinna. Dlatego o 12.25 bieglismy z Wiktorem jak szaleni przez Okecie w poszukiwaniu odpowiedniej bramki. Pani za pulpitem przywitala nas krzykiem, ze to ostatni moment, zaraz zamkna jej chek in i w ogole jacy to my nie odpowiedzialni i w ogole szybko!!! Szczesliwi kurczowo trzymalismy karty boardingowe, nie wierzac swojemu szczesciu. Z tej strony podziekowania dla taty, ktory gdy tylko pojawilo sie zolte swiatlo holdowal zasadzie "dwa i dzida":) Dolecielismy do Rygi i wybralismy sie na zwiedzanie miasta z Kuba, ktorego poznalismy w samolocie (wybiera sie do Iranu). Odbylismy razem brawurowa podroz bez biletu z lotniska do centrum Rygi, bo kierowca odmowil przyjecia Euro. Przebieglismy centrum w godzine, wstapilismy na pwiko i wrocilismy rowniez bez biletu. Na lotnisku spotkalismy jeszcze 9 milych Panow, ktorzy wybrali sie na meski wyjazd do Armenii. Wypilismy razem troche anyzowki na odwage przed wejsciem do samolotu. Panowie wyrazili chec spania w tym samym hostelu co my. Po przylocie do Tbilisi spotkalismy dodatkowa dwojke Polakow, ktora rowniez nie miala gdzie mieszkac, wiec tez ich zgarnelismy. Do hostelu Nest zamiast obiecanej dwojki couchsurferow przywiezlismy 11 nowych gosci:) O 1 w nocy wszyscy zjechalismy na miejsce i postanowilismy uczcic szczesliwe ladowanie chacha- miejscowa wodka z winogron. Balowalismy do rana- razem z Giorgim naszym gospodarzem. Nastepnego ranka z bolaca glowa ruszylismy z Wiktorem na zwiedzanie miasta. Tbilisi robi wrazenie:
Jest to miasto pelne kontrastow. Obok olbrzymiego palacu prezydenta Sakaszwiliego stoja walace sie rudery, wystarczy zejsc 5 m z reprezentacyjnej ulicy, zeby zobaczyc odpadajacy tynk i podworza z ciemnej strony mocy. Mimo wszystko w Tbilisi mozna sie zakochac! Najcudowaniejszym doswiadczeniem tego dnia byla jednak ruska bania. Wybralismy sie do lazni siarkowych, z ktorych slynie Tbilisi. Cale cialo sie cieszy! A i umysl taki jakos jasniejszy.
2 komentarze
Super wpis! :) Czekamy na ciąg dalszy z niecierpliwością!!!
OdpowiedzUsuńPzdr:*
Żądamy aktualności, my też chcemy być tam z Wami
OdpowiedzUsuńUważajcie na siebie i z rozsądkiem trunki!!!
Podobno w Gruzji najlepsze wino:)