Nasze bliźniaki przyszły na świat przez cesarskie cięcie. Mimo, że Filip układał się główką w dół, drogę zagrodził mu Tadek rozkładając się na całej szerokości pupą do dołu. Nie było więc wyjścia. Z resztą poród siłami natury nie był dla mnie w żadnym razie kuszący. Już jeden, bardzo ciężki mam za sobą. Cesarskie cięcie jednak było dużą niewiadomą i bałam się go - jak wszystkiego czego nie znamy i co do kompletu nie kojarzy się dobrze. To przecież operacja - a ja mam w zwyczaju ograniczać kontakty ze służbą zdrowia do minimum. Na widok białego fartucha podnosi mi się ciśnienie.
Jako, że udało mi się przeżyć i czuję się całkiem nieźle, postanowiłam opisać tutaj moje wrażenia, co ma na celu oswojenie z CC wszystkie Was, które na cesarkę czekacie i może tak jak ja wcześniej zwyczajnie się jej boicie.