Stało się - zapuściłam się w czeluście internetu, żeby znaleźć sekretny sposób na przespanie całej nocy przez bliźniaki. Nie ma nas tu wcale od dłuższego czasu. Nie ma, bo w zasadzie zawiesiliśmy funkcję spania w naszych organizmach i funkcjonujemy przez 24 h jak komputer w stanie hibernacji - otwieramy oczy jak dzieci zaklikają. W niedzielę o 6 rano, po tym jak każdy z nas przespał ok 1,5 godziny można było w pokoju Kazika zobaczyć następujący obrazek. Świt, rozwalone łózko w pokoju dziecięcym, w rogu suszy się pranie, na łóżku matka z rozwianym włosem i makijażem typu "smoky eyes", który z powieki przeniósł się pod oko, trzyma na kolanach jedno rozweselone niemowlę, w środku radośnie podskakuje 3 latek, krzycząc "ijoo ijoo" "alarm" po czym wali matkę dżdżownicą po głowie (bo to matka przecież płonie), w drugim kącie łóżka zwinięty w kłębek ojciec, z drugim niemowlakiem opartym o jego brzuch, usiłuje jeszcze uszczknąć choć mikrosekundę snu, ale chociaż jest mistrzem świata mikrodrzemek ponosi sromotną klęskę. Gdyby ktoś tylko mógł nam zrobić wtedy zdjęcie. Już je widzę oczami wyobraźni na Instagramie: #happyfamily, #sundaymorning, #happylife - takie czarno-białe. Dajcie Wy mi lepiej te wszystkie kubki kawy z pianką na tle bielonego drewna, które tego samego ranka, tak ochoczo tam powrzucaliście.