Cztery dni bez dzieci. Spokój, cisza, przespane całe noce, jazda samochodem bez "brrrrrrrrrrrrrrr", tańców i śpiewów na tylnym siedzeniu. Wszystko podszyte oczywiście tęsknotą, ale jednak obietnica raju, pełen reset. Tak, udało się sprzedać całą trójkę dziadkom i wyjechać na chwilę we dwoje, a w zasadzie w piątkę - z tym, że wszyscy pełnoletni. Wybór padł na Grossglockner - najwyższy szczyt Austrii. Fajnie było, ależ było fajnie. Wyrodna matka, wyrodny ojciec.