Autostop

16:16

Po spedzeniu dwoch nocy w Stepansmindzie postanowilismy ruszyc z powrotem do Tibilisi, a potem przeniesc sie do tajemniczej I dzikiej Swanetii. Czyli “jedziemy autostopem, jedziemy autostopem”:) Nie sadzilismy, ze to bedzie az takie proste. Ustawilismy sie na ulicy, machnelismy raz reka I juz. Pierwszy napotkany samochod, a raczej polciezarowka zatrzymal sie I wysiadl sympatyczny Rosjanin. “Podwieziecie Wy nas pauzausta w Ananuri” wyrecytowalam z pamieci jedyne zdanie jakie znam po rosyjsku (Andriuszka nauczyl mnie dzien wczesniej). “Da”- no wiec pojechalismy. Aszot nie mowil po angielsku, my po rosyjsku tez nie bardzo, ale jakos komunikacja funkcjonowala. Zatrzymalismy sie nawet na Przeleczy Krzyzowej popodziwiac widoki.

Aszot wysadzil nas przy Ananuri, sredniowiecznej fortecy. Przy pieknej pogodzie siedzielismy tam nad jeziorem, jedzac ostatnie polskie Marsy. Potem zwiedzilismy twierdze.
Do Tbilisi zostalo nam jeszcze jakies 60 km, wiec znowu ustawilismy sie przy drodze. I znowu ledwo podnieslismy kciuk I z piskiem opon zatrzymal sie samochod z dwoma mlodymi Gruzinami. Jeden z nich Giorgi- znal troszke angielski, Teo mowil natomiast po rosyjsku. I znowu jakos mozna sie bylo dogadac. Nasi nowi gruzinscy znajomi zapytali czy bylismy juz w Mcchecie (dawna gruzinska stolica z przepieknym monastyrem). Stwierdzilismy, ze jeszcze nie. Oni na to: “no to jedziemy”. I pojechalismy. Byla akurat sobota I trafilismy na wysyp mlodych par.
Potem Teo I Giorgi zawiezli nas pod stacje metra, skad dotarlismy do naszej tbilisikiej kwatery glownej- hostelu Nest.

You Might Also Like

0 komentarze

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...