TROLLTUNGA - JĘZYK TROLLA

23:26

Norwegia to prawdziwa kraina Trolli. W każdym sklepie z pamiątkami można znaleźć małe, włochate stwory z wielkimi nosami i złośliwym wyrazem twarzy. U nas w Osterbo są nawet na drzwiach do toalety. Trolle pojawiają się również w nazwach geograficznych. Jednym z takich przypadków jest skała wystająca z urwiska, zwana Trolltungą, czyli językiem Trolla. Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy zdjęcie człowieka siedzącego na skalnym języku, z nogami spuszczonymi w przepaść, stwierdziliśmy, że też tak chcemy. To do tej pory nasz najbardziej spontaniczny wyjazd . W niedzielę 17 lipca o 18 dowiedzieliśmy się, że następnego dnia mamy wolne. W 3 min podjęliśmy decyzję. Jak tylko Kasia skończy pracę (godz.21) pakujemy się i jedziemy. Wiktor przygotował prowiant i spakował plecaki. Jeszcze tylko szybki rekonesans gdzie tak naprawdę jedziemy i o 21.30 byliśmy gotowi do drogi. GPS pokazał trasę na 245 km i 4 godz. jazdy. Jechaliśmy, więc pustymi drogami na południe w kierunku Oddy. Przejechaliśmy przez Hardangerviddę, czyli największy płaskowyż w Europie. Zatrzymaliśmy się na moment przy Fagerheimie, skąd prowadzi trasa do schroniska Kraekkja, gdzie Kasia pracowała 2 lata temu. Tyle wspaniałych krajobrazów, trochę mieszanych wspomnień… Wówczas powiedzieliśmy sobie, że koniecznie musimy tam wrócić.



Po 2 w nocy dojechaliśmy na miejsce. Zaczęliśmy się rozglądać za miejscem noclegowym. Zmęczeni, ciemno (po północy jednak zapadł zmrok – dla nas mały szok po tylu przeżytych białych nocach) - nie było najłatwiej. Najpierw pojechaliśmy na camping w Oddzie. Na polu namiotowym taki tłok, że nie było sensu wciskać się między wódkę, a zakąskę. Wracaliśmy na parking pod szlakiem, kiedy zobaczyliśmy znak „Parking dla łódek” i postanowiliśmy spróbować. Na pustej polanie przy rzece stał już jeden namiot. Mieliśmy dużo szczęścia, że znaleźliśmy to miejsce. Rozłożyliśmy namiot w 2 min i ok. 3 zasnęliśmy.



O 8 pobudka, śniadanie, toaleta w strumieniu i na szlak. Na początku bardzo strome podejście przez las . Można wejść również po wąskich drewnianych schodkach przy nieczynnym wyciągu. Po ok. godzinie drogi zaczęło się spore wypłaszczenie, które dość szybko pokonaliśmy. Po kolejnej wspinaczce pod górę, już w otwartym terenie po kamieniach, naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Jezioro polodowcowe otoczone górami.



Po krótkim, intensywnym deszczu wyszło słońce i poczuliśmy, że Trolltunga to strzał w dziesiątke. Minęło jednak 3,5 h zanim dotarliśmy do wymarzonej skały. Trasa jest bardzo ładna widokowo, ale również bardzo długa i wyczerpująca, mimo, że w większości po płaskim terenie. Kilometry czuje się jednak w nogach. 

I stało się, mission accomplished:) .Oboje stanęliśmy na języku trolla, ale tylko Wiktor odważył się spuścić obie nogi, Kasia nieśmiało wypuściła ponad krawędź kawałek podeszwy buta:)







Jak na trasie było raczej pusto, tak przy języku trolla piknik pod wiszącą skałą :). Polacy, Włosi, Austriacy, Holendrzy, Baskowie i szaleni Rosjanie, którzy stawali na rękach na samym czubku języka. 

Po godzinnym ‘popasie’ z powrotem na dół. Cała trasa w dwie strony zajęła nam 8 godzin. Byliśmy mocno wykończeni, a tu jeszcze droga powrotna. W międzyczasie telefon od rodziców Kasi, że są 400 km od Osterbo i jeszcze tego dnia chcą do nas dojechać. Zaczął się więc wyścig –kto pierwszy w Osterbo. Gdy mama Kasi prowadziła, nasza przewaga rosła :). Ok. 23:00 dotarliśmy do naszej chatki. Zdążyliśmy wziąć prysznic, kiedy rodzice dotarli na miejsce. Kasia z turbanem na głowie wybiegła ich przywitać. Szybko pomogliśmy rozbić im namiot na polu campingowym i wykończeni poszliśmy spać, by o 7:00 otworzyć schronisko, przygotować śniadanie dla gości i obrać „dwie tony” ziemniaków.

GALERIA

You Might Also Like

1 komentarze

  1. hej hej :) hmm, die Trollzunge ist wirklich beeindruckend - viel Spaß noch & ciao! J. O.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...