Nyhellervatnet
00:21Ktoś nam powiedział kiedyś, że niedaleko Østerbø jest takie miejsce, gdzie można zobaczyć renifery.
Wzgórza nad jeziorem Nyhellervatnet.
Samo jezioro jest dosyć pokaźne, bo jego powierzchnia to 16km2. Jest położone na wysokości 1438m.n.p. i jest tam spora tama. Roślinność zupełnie inna od tej do której się już tutaj zdążyliśmy przyzwyczaić. Soczystą zieleń, lasy… owce zastępuje tam masa kamieni, skąpa trawa i gdzieniegdzie wciąż połacie śniegu. Klimat też jakby inny bo kilka stopni chłodniej. Miejsce to przypomina raczej surową północ niż bardziej przyjaźniej nastawione do turystów południe.
Do krainy tej prowadzi czterokilometrowy tunel niezwykły o tyle, że w całości prywatny i bez światła na całej długości. Przejeżdżając przezeń ma się wrażenie jakby wkraczało się w inny świat.
Krainę tą mieliśmy jak dotąd okazję odwiedzić trzykrotnie. Za każdym razem było inaczej. Pierwszym razem wraz z naszymi gośćmi z Polski północnej, którzy przyjechali do Norwegii na poważne zdobywanie najwyższych szczytów, i koleżankami z pracy mieliśmy okazję zobaczyć krainę zachmurzoną, gdzie na jeziorach kra jeszcze leniwie pływała. Surowy klimat wówczas dodawał jeszcze sporo powagi temu miejscu. Wówczas, jak się później okazało, byliśmy najbliżej zobaczenia jakiegokolwiek renifera. Jeden z towarzyszów znalazł poroże, a towarzyszka Monika częstowała nas herbatnikami z emblematem tegoż śnieżnego zwierza.
Nasza druga próba poszukiwania reniferów przeprowadzona z Kasi rodzicami: mamą Małgosią, tatą Krzysiem i współlokatorką Gosią została przeprowadzona całkiem spontanicznie i w skrajnie niekorzystnych warunkach pogodowych. Renifery wszystkie schowały się przed deszczem, lecz my wytrwale szukaliśmy ich raz jeszcze podziwiając tą niezwykłą krainę, bo przecież droga, nie cel się liczy… prawda? Wróciliśmy wszyscy przemoczeni do suchej kości i zadowoleni z siebie, że norweska bardzo kapryśna pogoda nie jest w stanie przeszkodzić nam w nieznośnej chęci poruszania się tu i tam w naszych butach.
Trzecia próba to już próba rowerowa. Wiktor z tatą Kasi wyruszyli w zuchwałą i pełną niebezpieczeństw podróż przez wyżej wspomniany tunel, który raz jeszcze nie miał nas zaprowadzić do reniferów. Podróż przez cztery kilometry ciemnego jak najciemniejsza jaskinia tunelu dostarczyła nam sporo wrażeń i wymęczyła nas do głębi, bowiem przewyższenie, mimo że nie jesteśmy w stanie podać jak spore, spore było. Kto był ten wie. Podróż w górę tunelu nie przekraczała 4 km/h, a w dół już było nieco szybciej – prędkość dochodziła nawet do 18km/h.
Trzy próby i reniferów jeszcze nie widzieliśmy (bo na talerzu się nie liczy). Nad Nyhellervatnet z pewnością jeszcze nie raz wrócimy. Kraina toż magiczna.
GALERIA
0 komentarze