Galdhøpiggen - 18/19 sierpień
23:17Mont Blanc czy Elbrus – który najwyższy w Europie? Pytanie bez odpowiedzi,więc najlepiej zdobyć oba. Nim to się jednak nam stanie, można wzrok zwrócić w inną stronę: najwyższym w Skandynawii i Europie Północnej jest Galdhøpiggen (2469m.n. p.).
Tym razem nieznośna lekkość butów zaprowadziła nas do krainy gigantów – Jotunheimen –norweskiego parku narodowego o pow. 3500 km2, gdzie znajduje się 29 najwyższych szczytów w Skandynawii – wśród nich właśnie najwyższy Galdhøpiggen i drugi – Glitertind. Nas zainteresował ten pierwszy.
Tym razem nasz i tak już silny skład wyprawy zasiliły dwie nasze koleżanki z Østebrø – Gosia i Monika.
Do Jotunheimen wyruszyliśmy jak tylko zakończyliśmy pracę w naszym schronisku, aby z rana dnia następnego wyruszyć na szlak. Droga jaką obraliśmy liczyła ok 250 km. Biegła tak zwaną śnieżną drogą z Aurlandu do Laerdal – jedną z najbardziej widowiskowych dróg w Norwegii. Potem jeszcze pozostało nam przejechanie nie mniej widowiskowego odcinka jelita cienkiego z Ardal w okolice masywu Hurungane, by rozbić biwak. Przez całą noc mieliśmy piękny widok na Store Skagastølstind – trzeci najwyższy szczyt w Norwegii.
W dzień poprzedzający nasze wyjście trafiliśmy idealnie z pogodą. Przez cały okres jazdy podziwialiśmy piękną norweską naturę z owcami i wieloma szczytami w roli głównej. Przy takiej pogodzie też zrobiliśmy sobie grilla, gdzie zamiast karczków, kiełbasek i innych szaszłyków jedliśmy grillowaną pizzę i chleb z masłem czosnkowym. Wszystkim polecamy. Do tej pory to jeden z najbardziej udanych grillów w naszym życiu.
W ten pamiętny dzień, w którym dane nam było zdobywać nasz dwutysięcznik, wyruszyliśmy wcześnie z rana z krótkim postojem w schronisku w niewielkiej miejscowości Turtagro (który bardziej przypominał 5 gwiazdkowy hotel –nawet schronisko na Hali Miziowej może się schować). Zapłaciwszy 90 kr na wrzątek mogliśmy jechać już do kolejnego schroniska Spiterstulen skąd rozpoczynaliśmy naszą wędrówkę. Jeszcze tylko opłata za drogę do schroniska i za parking i można było zająć się wspinaczką. Niestety po przepięknej pogodzie z dnia poprzedniego nic już nie pozostało.
W Norwegii ‘okienka pogodowe’ w których można wychodzić bezpiecznie w góry są niezwykłą rzadkością, nie mieliśmy takiego komfortu, aby przeczekać kilka dni w schronisku na piękną pogodę. Braliśmy to, co nam pogoda norweska na tamten dzień zaoferowała, a zaoferowała bardzo wiele: deszcz, śnieg, mgłę, chłód, masę kamieni i jeszcze więcej kamieni.
Cel jednak osiągnęliśmy! Dotarliśmy do małego schroniska na szczycie (interesujące o nim historie można znaleźć na wikipedii) gdzie można było napić się i zjeść coś gorącego. Powiedziano nam, że ze szczytu rozciąga się widok na inne góry znajdujące się w Jotunheimen. Pomocne w rozpoznawaniu tych szczytów miało być urządzenie przypominające kompas, tylko że zamiast kierunków miał właśnie nazwy owych szczytów wypisane… Widzieliśmy niby kompas.. a szczyty? Tylko jeden na którym staliśmy. Wielka szkoda. Zdobyczny papieros został jednak wypalony przez Monikę z niewielką pomocą nas wszystkich (którzy stworzyli barierę przed wiatrem, gradem, deszczem i śniegiem). Nasz marsz po chwałę zajął nam zgodnie z planem 4,5 godz. W dół 4 godz.
Galdhøpiggen, mimo że zdobyty pozostawiał lekki niedosyt. Wiedzieliśmy że musimy w te rejony jeszcze powrócić i dać pogodzie szansę na rewanż.
Wielkie dzięki dla Gosi i Moniki za wspaniałe towarzystwo podczas tej przygody. Bez was łażenie to nie to samo.
Polecamy jeszcze świetną stronę, na której opisane są wszystkie znaczące góry w Skandynawii. Podczas planowania naszych wycieczek w znacznej mierze opieraliśmy się na informacjach tam zawartych.
www.scandinavianmountains.com
GALERIA
0 komentarze