CODZIENNE ŻYCIE Z BLIŹNIAKAMI? – W TYM SZALEŃSTWIE JEST METODA

18:41



Trudno w to uwierzyć, ale już  ponad rok chłopaki są z nami. Myślę, że po tym czasie jesteśmy już w stanie opowiedzieć trochę o naszych trikach, które pozwoliły nam przetrwać, a nawet całkiem znośnie funkcjonować. Mam wrażenie, że codziennie balansujemy na granicy szaleństwa, ale szczęśliwie nie przekroczyliśmy jeszcze tej cienkiej linii. Pamiętam, że sama szukałam doświadczeń innych rodziców bliźniaków, żeby znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu, sprytne pomysły ułatwiające życie czy też odrobinę pocieszenia.  Może ten wpis stanie się czymś takim dla innych wkraczających w rodzicielstwo do kwadratu (albo nawet sześcianu). 

Trio – bliźniaki i trzylatek nie jest najłatwiejsze w obsłudze. Często brakuje rąk i cierpliwości. Przez ten rok podjęliśmy jednak szereg decyzji i wypróbowaliśmy kilka metod, które pozwalają nam dość zręcznie ogarniać wielodzietną rzeczywistość.  Ad rem!

 PODZIAŁ OBOWIĄZKÓW

Mając trójkę dzieci musimy z Wiktorem grać w jednej drużynie. Nie ma takiej opcji, że jeden rodzic pracuje zawodowo-  i tyle, a drugi ogarnia dzieci i dom 24h – aż tyle. W tym momencie jestem na tzw. Urlopie macierzyńskim, ale jednocześnie prowadzę działalność gospodarczą, która też musi hulać – na zwolnionych obrotach, ale jednak. Dzieci są nasze wspólne, wspólne więc są nasze obowiązki wobec nich. Oczywiście Wiktor wychodzi z domu na 9 godzin i wtedy jestem z bliźniakami sama, ale kiedy wraca z pracy działamy już w temacie dzieci razem. Kazik chodzi szczęśliwie do przedszkola i to Wiktor  zaprowadza go do palcówki rano i odbiera po pracy. Czasem pomagam im się rano ubrać, jeśli budzik dzwonił za cicho, ale raczej radzą sobie sami – ja rozdaję całusy przy wyjściu. Popołudniu w domu jest już cała trójka maluchów i wspólnie z  Wiktorem odpowiadamy za catering i rozrywkę. Uznajemy, że obydwoje jesteśmy tak samo zmęczeni – on po pracy w firmie, ja po pracy w  domu. Na wspólny odpoczynek zasługujemy po 20.00 kiedy już wszystkie dzieci śpią. Paradoksalnie więcej kłótni o podział obowiązków mieliśmy przy małym Kaziku – przy jednym dziecku mieliśmy więcej czasu i przestrzeni na małe przepychanki – przy trójce nie ma na to po prostu czasu. Z automatu robimy to co musi być zrobione. 




      SPANIE W NOCY I W DZIEŃ

A to jest temat rzeka i nie do końca rozwiązana u nas kwestia. Na początku gdy chłopcy byli maleńcy i karmiłam ich piersią starałam się karmić ich w tym samym czasie. Ten bliźniak, który budził się pierwszy decydował o porze karmienia obydwu. Od początku pomagał mi Wiktor. Pierwsze dziecko zaczyna płakać – Wiktor wstawał przewijał, a ja w międzyczasie układałam poduchę, przebrany maluch trafiał do karmienia. W międzyczasie Wiktor przebierał drugiego i dostawiał obok brata. Dzięki temu łapaliśmy po ok. trzy godziny snu między karmieniami. Potem sytuacja uległa zmianie, kiedy chłopcy urośli, zaczęli się częściej budzić a wspólne karmienia stało się dla mnie niesamowicie niewygodne. Nastał wtedy czas niezwykłego chaosu. Dostawiałam do piersi przebudzonego malucha i ze zmęczenia zasypiałam przy karmieniu, budziłam się na płacz drugiego i odkrywałam, że pierwszy śpi obok. Odkładałam śpiącego i brałam drugiego i historia się powtarzała – w rezultacie wstawałam 6 razy w nocy i karmienia były przeplatane mikro drzemkami, które nie dawały mi żadnego poczucia regeneracji.  Nastał trudny czas. Szukaliśmy różnych rozwiązań. Kiedy chłopcy skończyli 6 miesięcy wprowadziliśmy im przed snem butelki z mieszanką, myśląc, że się po prostu nie najadają. Nie pomogło. Podzieliliśmy się dziećmi – jednego Wiktor karmił butelką, drugi był karmiony przeze mnie piersią i następny dzień na odwrót. To trochę pomogło – każdy z nas wstawał około trzy razy. Ale potem pojawiło się ząbkowanie i były noce, gdzie nie spaliśmy oboje prawie wcale. I nie znaleźliśmy złotego rozwiązania. Przeczekaliśmy. Sytuacja polepszyła się kiedy przestałam karmić piersią gdy skończyli 10 miesięcy. Mimo to nie żałuję absolutnie, że od urodzenia się na tą pierś uparłam. Wierzę, że dzięki temu tak mało chorowali przy Kaziku trzylatku, który z przedszkola znosił różne cuda. Do teraz nie jest idealnie – Filip, który jest małym śpiochem potrafi przespać całą noc lub jest karmiony tylko raz, natomiast Tadek, który jest dziennym aniołem w nocy przeobraża się w demona. Staramy się, żeby chłopcy spali w osobnych pokojach  i nie wybudzali się nawzajem. Konsekwencją tego jest to, że nie pamiętam kiedy spałam z mężem w jednym łóżku całą noc, ale cóż dla dłuższego spania mogę Wiktora odstąpić Tadkowi.

Co do spania w dzień – obecnie stosujemy się do jednej złotej zasady – niech idą na drzemki  razem. Wtedy jest odrobina wytchnienia i generalnie możliwość  ogarnięcia siebie, obiadu, pracy. Nie zawsze się uda, ale staram się robić tak, że jak jeden bliźniak wstanie o 6.00 rano, drugiemu otwieram drzwi i pozwalam, żeby poranny harmider go obudził. Kiedy budzą się mniej więcej o tej samej porze jest szansa, że o podobnej porze pójdą na drzemkę. 



          SPACERY

Jak wyjść z domu z bliźniakami? Ta kwestia zajmowała mnie mocno w ciąży, bo miałam obawy czy to w ogóle będzie możliwe. Ale spokojnie – jest to wykonalne, a nawet zbawienne. Kluczem do sukcesu jest dobry wózek – my testowaliśmy do tej pory trzy. Nie znaleźliśmy ideału, ale obecnie dobrze funkcjonujemy dysponując Mountain Buggy Duet i spacerówką EasyGo duo. Wózki świetnie się uzupełniają – Mountain Buggy ma duże pompowane koła i jest świetny na spacery w terenie, ma niecałe 80 cm szerokości i wszędzie się zmieści. Jest natomiast ciężki i zajmuje dużo miejsca w bagażniku – sama mam trudności, żeby go spakować. Dlatego w bagażniku jeździ ze mną EasyGo, który jest mały (jak na bliźniaczy oczywiście), lekki  i szybko się składa i rozkłada. Świetnie jeździ po gładkim „bruku” galerii handlowych. Dobrze spisał się też we wszystkich sytuacjach lotniskowych. W cięższym terenie jest lekko toporny, ale nie po to go mamy. 




Bardzo łatwe jest wyjście z chłopakami latem – wiadomo wkładasz do wózka „jak stoją” i jedziesz. W zimie sytuacja się komplikuje ze względu na tony ubrań do włożenia. Tutaj stosuję zasadę upraszczania! Zamiast ubierania spodenek i kurteczek mam dla chłopaków kombinezony i oszczędzam cenne sekundy. Dzięki temu jest szansa, że pierwszy nie zdąży wpaść w histerię z przegrzania zanim ubiorę i zapnę drugiego. Siebie ubieram na końcu. Nie ma nic gorszego jak krępujące ruchy ubranie i pot spływający po plecach, kiedy mocujesz się z rękawem kombinezonu. Zawsze mam też pod wózkiem nosidło ergonomiczne na wypadek gdyby któryś z chłopaków był  niezadowolony z przechadzki. Z jednym dzieckiem w nosidle, a drugim w wózku dasz radę wrócić do domu z uśmiechem, czego nie można powiedzieć o sytuacji kiedy jednego trzymasz na rękach i nosem pchasz bliźniaczy wózek. 



Czy zdarza mi się przemieszczać sama z całą trójką? Zdarza mi się, chociaż w miarę możliwości unikam takich sytuacji. Latem musiałam kilkanaście razy odwieźć Kazika do przedszkola razem z bliźniakami i tu niezwykle pomocna jest nasza podkładka dopinana do wózka, którą nazywamy pieszczotliwie „rydwanem”.  Mamy podkładkę Bumprider, która jest bardzo łatwa w montażu i co najważniejsze uniwersalna, co jest kluczowe w przypadku posiadania wózków różnych firm. Transport trójki dzieci przez jedną osobę jest więc możliwy. Inną sprawą jest to, że kiedy pcham wózek bliźniaczy z Kazikiem z tyłu,  przedstawiam sobą chyba politowania godny widok, bo tak patrzą na mnie wszyscy, których mijam. Raz na mój widok 17 letniej dziewczynie wyrwało się niecenzuralne „o ja Cię pi……dolę!".  

Ufff…trochę się rozpisałam, a nie doszłam jeszcze nawet do połowy tematów, które chciałam poruszyć. Uznajmy więc to za pierwszą część naszego mini poradnika:) Ciąg dalszy nastąpi…. 

A może jest coś o co chcielibyście zapytać?


You Might Also Like

2 komentarze

  1. Hej. Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga szukając pomocy odnośnie karmienia piersią.
    Moje dziewuszki mają 8 tygodni. Staramy się dotrzeć choć nie jest to łatwe. Od kilku dni razem we trzy część doby. Tak był z nami tata i babcia na dwa tygodnie. Mieszkamy za granicą także pomoc wszelka odpada :( podoba mi się Twoje podejście. Trzeba wyluzować bo można zwariować. I znaleźć patenty bo każde maleństwo jest inne. Moje wymagające brzdące lubią być na rękach i spać na klacie a ręce tylko dwie mam :/
    Pozdrawiamy z kanapy, gdy wreszcie udało mi się uspać obie na raz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że do nas trafiłaś:) Trudna droga przed Tobą, ale trzymam kciuki, żeby wszystko się poukładało! Najtrudniejsze są początki, a potem nagle się budzisz a oni już biegają i krzyczą, że masz im dać widelec do ręki:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...