Pewnie już się przyzwyczailiście do tego, że u nas na blogu czas płynie trochę innym rytmem. W grudniu zabieramy Was do czerwcowej Toskanii a w czerwcu można zobaczyć na blogu śnieg. Nie dostaniecie więc zapewne szoku poznawczego na widok kolorowych liści. Postanowiłam przygotować serię krótkich wpisów o naszych najfajniejszych krótkich rodzinnych mini - wyprawach.  Mam nadzieję, że te wpisy będą pomocne, kiedy w Waszych głowach zaczną coraz częściej pojawiać się pytania: "hmmm...gdzie tu się wyrwać na weekend?" , "taka piękna niedziela, gdzie tu pojechać poza Kraków?". Będą też wpisy o miejscach w granicach Krakowa, bo nasze miasto ma naprawdę dużo do zaoferowania.

Miejscem, które dzisiaj chciałabym polecić jest miejscowość Sieraków, ok. 30 min drogi samochodem z Krakowa, pomiędzy Wieliczką a Dobczycami. Wybralismy się tam jesienią zeszłego roku. Odwiedziliśmy park przy pobliskim Dworze (jest tam obecnie hotel), gdzie wytarzaliśmy się w liściach.

Potem pojechaliśmy do gospodarstwa agroturystycznego "Wodne Ogrody", gdzie właściciele oprowadzili nas po imponujących włościach. Chłopcy mieli okazję zaprzyjaźnić się z wesołym zwierzyńcem, który wolno biegał po całym terenie. Był koń, świnki wietnamskie (jedna z nich o wdzięcznym imieniu Olga Pietrowna), kury, kozy, ryby, czego tylko mała dusza może zapragnąć. Gospodyni uraczyła nas pysznym, zdrowym obiadem. Mieliśmy tez okazje porozmawiać z gospodarzami, którzy porzucili mieszkanie przy krakowskim rynku i kupili kilka hektarów ziemii w Sierakowie, gdzie z niezwykła wyobraźnią i odwagą realizowali swoją wizję spokojnego życia na wsi w zgodzie z naturą i symbiozie z gromadą zwierzaków, domowników na równych prawach. To miejsce, które naprawdę warto odwiedzić. Zobaczcie sami:

Myślę, że wiosną może tam być równie pięknie jak jesienią:)