WIELKANOC - PIERWSZA MAŁA WYPRAWA Z CAŁĄ TRÓJCĄ
09:45
Ostatnio dużo ciszy na blogu, bo trochę trudny czas za nami. Kazik bardzo dużo chorował - trzy zapalenia oskrzeli pod rząd. Ogarnianie całej trójki naszych pociech nawet z pomocą drugiej osoby nie należy do najłatwiejszych. Zwłaszcza, że Kazik oswaja się dopiero z młodszymi braćmi, tak jak w sumie i my. Święta wielkanocne stały się pretekstem do pierwszego wspólnego wyjazdu całą naszą powiększoną rodziną i były czasem kiedy w końcu wszyscy byli zdrowi. Na razie tylko 80 km do dziadków, ale miało to znamiona prawdziwej wyprawy - zwłaszcza pakowanie. Kiedy kupiliśmy nasz nowy "rodzinowóz" z uznaniem patrzyliśmy na rozmiar bagażnika. Wygłosiłam nawet zdanie, że będzie ciężko go w całości zapakować. O słodka nieświadomości! Naszym następnym zakupem będzie bagażnik na dach. Trzeba się przyzwyczaić, że odtąd będziemy podróżować jak tabor cygański, lub niczym ślimak nosić ze sobą cały dom. No chyba, że za jakiś czas opanujemy feng shui naszego bagażnika.
To była piękna Wielkanoc, taka na luzie. Byliśmy wszyscy tacy zmęczeni ogarnianiem całej trójki naszego potomstwa, że postanowiłyśmy z mamą nie piec niczego. Bezwstydnie kupiłyśmy ciasto w cukierni. Drobiazgowe porządki, skończyły się jedynie na poodkurzaniu przez dziadka domu z Kazikiem siedzącym na odkurzaczu, niczym rumaku. Tak jak sobie postanowiłam, nie odpisałam na żaden wierszyk o latających zajączkach, potykających się o jajka. Na święcenie pokarmów babcia przygotowała piękny koszyk dla Kazika i był plan, że całą rodziną pójdziemy na 15.00 na adorację dla dzieci. Ale Kazik i chłopaki postanowili akurat w tym czasie pójść na drzemkę i skończyło się, na tym, że poszłyśmy we dwie.
Było za to dużo spacerów i rodzinnej atmosfery. Kazik uczył się jeździć na rowerku biegowym. A na "zajączka" babcia przejęła od nas jedno nocne karmienie zapasem odciągniętego mleka, dzięki czemu zgarnęliśmy z Wiktorem 6 h snu za jednym zamachem. To były prawdziwe Święta!
To była piękna Wielkanoc, taka na luzie. Byliśmy wszyscy tacy zmęczeni ogarnianiem całej trójki naszego potomstwa, że postanowiłyśmy z mamą nie piec niczego. Bezwstydnie kupiłyśmy ciasto w cukierni. Drobiazgowe porządki, skończyły się jedynie na poodkurzaniu przez dziadka domu z Kazikiem siedzącym na odkurzaczu, niczym rumaku. Tak jak sobie postanowiłam, nie odpisałam na żaden wierszyk o latających zajączkach, potykających się o jajka. Na święcenie pokarmów babcia przygotowała piękny koszyk dla Kazika i był plan, że całą rodziną pójdziemy na 15.00 na adorację dla dzieci. Ale Kazik i chłopaki postanowili akurat w tym czasie pójść na drzemkę i skończyło się, na tym, że poszłyśmy we dwie.
Było za to dużo spacerów i rodzinnej atmosfery. Kazik uczył się jeździć na rowerku biegowym. A na "zajączka" babcia przejęła od nas jedno nocne karmienie zapasem odciągniętego mleka, dzięki czemu zgarnęliśmy z Wiktorem 6 h snu za jednym zamachem. To były prawdziwe Święta!
2 komentarze
Kasia, mnie bardziej interesuje logistyka samego transportu. Trójka z tyłu ...sama ?!?!?, a Ty z mężem z przodu samochodu, jak to zorganizowałaś ? Beata
OdpowiedzUsuńTak, trzy foteliki z tyłu. Wszyscy poszli spać😊 ale teraz na dłuższe dystanse robimy tak ze Kazik siedzi na przednim siedzeniu a ja pomiędzy bliźniakami z tyłu i jestem operatorem smoczków😊
OdpowiedzUsuń